top of page

2014

galeria

Konkursy literackie

 

Krzesło Eisteddfodu - An tSeamróg (studenci 1MA i 2BA)  "An Aimsir"

 

 

Korona Eisteddfodu - wiersz po walijsku o wakacjach

- nie przyznano

nagroda specjalna - Eryrrhydd (Piotr Szczepankiewicz) za wiersz "Gwyliau Haf"

 

 

Medal Eisteddfodu - opowiadnie inspirowane "Czterema gałęziami Mabonogi"

- nie przyznano.

nagroda specjalna - Ateb Araf (Marta Stoltmann) za opowiadanie „Branwen daughter of Llŷr – the truth about her marriage with the king of Ireland”

 

 

 

 

 

Konkursy recytatorskie

 

Język walijski

 

I miejsce: Piotr Szczepankiewicz (UAM) -  „Iawn, cei di ofyn cwestiwn personol”, Iwan Llwyd

II miejsce: Anna Trojanowska (UAM) ) “Dau”, Dylan Iorwerth

 

Język angielski - "100 rocznica urodzin Dylana Thomasa i R.S. Thomasa"

 

I miejsce: Mariusz Listewnik (UAM)  „His Condensations are Short Lived”, R.S. Thomas

II miejsce: Piotr Kluczyński (XI LO) „Acting”, R.S. Thomas

III miejsce: Agnieszka Zajączkowska (UAM)  „Reservoirs”, R.S. Thomas

 

 

 

 

 

 

 

Konkurs muzyczny

 

I miejsce: Mariusz Listewnik (UAM) „Ar Lan y Môr”

II miejsce ex aequo: Joanna Rybelska (UAM) „Tyrd yn ôl”, Natalia Misiukiewicz (UAM) “Haleliwia”

 

 

 

 

 

Konkurs tłumaczeniowy

 

Tłumaczenie  fragmentu prozy z walijskiego na polski

 

I miejsce (ex aequo) - Anhysbys Dienw i Y Ddraig Wen

 

 

 

 

Konkursowy tekst pochodził z książki Dafydda Meiriona “Pi-âr”, współczesnej opowieści o pracownikach biura PR w Caernarfon. Fragment do przetłumaczenia to początek rozdziału, w którym bohaterowie mają za zadanie zaopiekować się gościem z Polski, reprezentującym wszelkie najgorsze stereotypy na temat naszych rodaków... 

 

 

Anhysbys Dienw (Joanna Rybelska)

Polska heca

 

Sian i Rhys stali na peronie bangorskiego dworca. Sian miała na sobie sukienkę, którą kupiła w Manchesterze, gdzie była tydzień wcześniej na konferencji na temat lokalnego rzemiosła. Rhys ubrany był w garnitur, a pod pachą trzymał katalog i teczkę. Nie było w niej zbyt wiele, ale dodawała mu aury ważności. Na stację przyjechali, aby powitać Stanisława Wlecicza, poważanego rzeźbiarza z Polski. Rzeźbiarza międzynarodowej sławy, tak przynajmniej twierdzili w Fundacji Kultury. Człowieka szanowanego w świecie sztuki.

 

Na stację wtoczył się pociąg z Londynu. Drzwi otwarły się i pasażerowie zaczęli wylewać się na zewnątrz. Sian trzymała w ręku zdjęcie eleganckiego mężczyzny z ciemnymi włosami i wąsami, ubranego w szykowny garnitur, pod krawatem. Pociąg miał już ruszać dalej do swojego punktu docelowego, czyli Holyhead, ale nigdzie nie było ani śladu Stanisława. Sian wyciągnęła z torebki świstek papieru. Tak jest, przyjeżdża na stację Bangor, 15:45. Spojrzała na zegar na peronie – 15:47.

 

– Gdzie on jest?

– Nie wiem, może uciekł mu pociąg. Nie zna zbyt dobrze angielskiego, pewnie się zgubił – stwierdził Rhys, w niezdarnej próbie dodania jej otuchy.

– Zgubił! Zgubił! Przecież nie może się zgubić! – wykrzyknęła zdenerwowana Sian, podskakując w miejscu. Obróciła się w stronę Rhysa.

– Zrób coś!

 

Rhys spojrzał na nią bezradnie.

 

- Niby co mam zrobić?

 

Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli hałas dochodzący z tylnego wagonu pociągu. Krzyki. Zapewne przekleństwa, ale takie, jakich Rhys nigdy jeszcze nie słyszał. Drzwi wagonu otwarły się. Na peronie wylądowała walizka i otworzyła się, rozsypując dookoła całą swoją zawartość, czyli dwie koszulki, dwie pary kalesonów i sześć butelek wódki. Najpierw wyszedł konduktor, zza niego wyłoniła się noga. A później mężczyzna, który w najmniejszym stopniu nie przypominał człowieka ze zdjęcia Sian. Owszem, miał ciemne włosy i wąsy, ale włosy były skołtunione, a bujne wąsy jeszcze bardziej imponujące niż u Lecha Wałęsy. Koszula wystawała mu ze spodni, a krawat zwisał smętnie z kieszeni.

 

Konduktor na wpół niósł, na wpół ciągnął mężczyznę po peronie, a ponieważ Sian i Rhys wyglądali, jakby na kogoś czekali, skierował się w ich stronę. Sian jeszcze raz spojrzała na fotografię, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Stanisław podszedł do niej, zamknął w niedźwiedzim uścisku i wycisnął na jej ustach soczysty pocałunek.

 

- Si-an…Si-an He-ledd. – Odsunął się na krok i zmierzył ją od stóp do głów spojrzeniem, które na kilka sekund zatrzymało się na jej biuście. – Si-an…Si-an… Jestem Stanisław Wlecicz, ja bardzo cieszę, że jestem teraz w Walia. (…)

 

Sian spojrzała na Stanisława.

 

– Panie Stanisławie…Oto Rhys. Rhys Huws, który odpowiada za promocję pańskiego pobytu w Walii.

 

Sian chwyciła Stanisława za ramię i obróciła go w stronę Rhysa, w razie gdyby Polak chciał pocałować ją raz jeszcze. Stanisław potrząsnął dłonią Rhysa.

– Jasna cholera, tylko nie c… – Ale nim zdążył dokończyć zdanie, Stanisław puścił jego dłoń, uścisnął go i ucałował w oba policzki.

 

 

 

Y Ddraig Wen (Aneta Graczyk)

Pozdrowienia z Polski

 

 

Sian i Rhys stali na peronie na bangorskim dworcu. Sian w sukience, którą kupiła poprzedniego tygodnia w Manchesterze podczas konferencji rzemiosła etnicznego, a Rhys w garniturze, z katalogiem i teczką pod pachą. Nie zawierała zbyt wiele, ale sprawiała, że wyglądał poważnie. Czekali, by powitać Stanisława Wlecicza, znakomitego rzeźbiarza z Polski. Rzeźbiarza międzynarodowej sławy, a przynajmniej tak mówiła informacja z Komisji ds. sztuki. Człowieka o wielkim znaczeniu dla artystycznego świata.

 

Pociąg z Londynu wjechał na stację. Otwarto drzwi i tłum podróżnych wylał się na peron. Sian ściskała w dłoni zdjęcie wytwornego, ciemnowłosego mężczyzny z wąsem, w garniturze z kołnierzykiem i krawatem. Chwilę później pociąg był już gotowy do odjazdu w kierunku Holyhead, a po Stanisławie nadal nie było śladu. Sian schyliła się i wyciągnęła z torby kartkę papieru. Tak, przyjeżdża na stację w Bangorze o 15:45 – upewniła się i przeniosła wzrok na dworcowy zegar. 15:47.

 

– Gdzie on jest?
– Może wcale nie wsiadł do pociągu. Słabo zna angielski, może się zgubił. – powiedział Rhys. Jego słowa okazały się niezbyt pocieszające.  
– Zgubił? Zgubił! Nie, przecież nie mógł się zgubić! – Sian nerwowo podskakiwała na peronie.


Odwróciła się do Rhysa. – Zrób coś!


– Ale co?!”

 

Nie zdążył uzyskać odpowiedzi, bo z tyłu pociągu zaczęły wydobywać się dziwne dźwięki. Krzyki. Brzmiały jak przekleństwa, ale takich słów Rhys nigdy wcześniej nie słyszał.

 

Drzwi wagonu otworzyły się. Walizka wylądowała na peronie i otworzyła się z trzaskiem, wypluwając z siebie całą zawartość. Dwie koszulki, dwie pary kalesonów i sześć butelek wódki leżało żałośnie na ziemi. Konduktor wysiadł z pociągu, za nim pojawiły się najpierw nogi, a potem mężczyzna, który w niczym nie przypominał tego na zdjęciu, które nadal tkwiło w dłoni Sian. Wprawdzie miał on ciemne włosy i zarost, lecz jego fryzura przypominała wronie gniazdo. Sumiaste wąsy, w rozmiarze większym niż u Lecha Wałęsy, robiły jeszcze gorsze wrażenie. Koszula wystawała mu ze spodni, a krawat miał wetknięty w kieszeń.

 

Konduktor częściowo niósł, a częściowo ciągnął Stanisława wzdłuż peronu, a ponieważ Sian i Rhys sprawiali wrażenie  ludzi czekających na kogoś, podszedł właśnie do nich. Sian jeszcze raz rzuciła okiem na fotografię, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, rzeźbiarz zbliżył się do niej, uściskał ją i złożył soczysty pocałunek na jej ustach.

 

–  Si-an… Si-an Heledd.” Wybełkotał, po czym cofnął się i zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, na moment zatrzymując się na jej piersiach. – Si-an… Ja jestem Stanisław Wlecicz, to dla mnie zaszczyt być w Walia.” (…)

 

Zszokowana Sian zwróciła się do rzeźbiarza. – Panie Stanisławie… to jest Rhys. Rhys Huws, odpowiedzialny za rozgłos pana wizyty.

 

Sian chwyciła Stanisława za ramię i obróciła go w stronę Rhysa na wypadek, gdyby Polak znowu chciał ją ucałować. Ten jednak uścisnął dłoń Rhysowi.

 

– Do jasnej ciasnej! Nie…ca… – nie dokończył zdania, bo Stanisław puścił już jego dłoń i rzucił się cmoknąć go w oba policzki.

 

 

bottom of page